Jako nałogowy konsument różnej maści programów telewizyjnych (różnej jakości i wartości merytorycznej) oglądałam ostatnio "Pirata Drogowego", w którym to zatrzymano kierowcę, wiozącego rodzinę nad morze, okazało się - bez ważnego dokumentu uprawniającego go do zasiadania w tej roli w samochodzie. Kierujący nie posiadał prawa jazdy, gdyż zatrzymano dokument, nie pierwszy raz, za jazdę pod wpływem alkoholu. Kierowca został ukarany mandatem i ... beztrosko pojechał dalej. Moje myśli również.
Przypomniałam sobie ciągłe utyskiwanie polityków jak to zbyt nisko karze się pijanych kierowców, czy ostatnie pomysły polityka PiS aby dożywotnio odbierać prawo jazdy. Tylko co to da? Nic. Nieskuteczna będzie również wysoka kara, która podobno ma odstraszyć od wsiadania pod wpływem za kółko. A dzieje się tak dlatego, że większość nietrzeźwych kierowców to ludzie uzależnieni od alkoholu - myślę tu o nietrzeźwych kierowcach - recydywistach (dlatego m.in., że nie liczą się z konsekwencjami własnego picia), wobec których politycy snują takie mądre plany. Takich osób w momencie wsiadania do samochodu w charakterze kierowcy pod wpływem alkoholu nie odstraszy kara, robią to często impulsywnie i o karze pomyślą później, więc prewencyjna funkcja w ich przypadku spala na panewce. A jeśli chodzi o zabieranie dożywotnio prawa jazdy - ogarnia mnie pusty śmiech, gdyż i tak wsiądą, bez dokumentu, nietrzeźwi, nadal stanowiąc zagrożenie. Może ich uchronić jedynie ich własna decyzja, aby nie prowadzić - lub nie pić, a do tego konieczna jest zmiana ich myślenia, być może terapia, nawet przymusowa.
Cóż, to tylko moje dywagacje, przecież politycy lepiej wiedzą, co jest dla nas dobre. Patrzą daleko w przyszłość i szukają optymalnych, przemyślanych, niepopulistycznych rozwiązań, zatroskani losem potencjalnych ofiar morderczych piratów. Zmieniam kanał, źle ze mną, wszystkie drogi myślowe prowadzą do polityki.