Wracając z pracy usłyszałam w wiadomościach radiowych utyskiwania na temat wydłużonego oczekiwania na sanatorium. I kolejny raz w tym roku zadumałam się nad finansowaniem pewnych świadczeń przez NFZ, jednak w opozycji do afery z początku roku, w kwestii sanatoriów - raczej nad granicami finansowania pewnych swiadczeń. Sanatorium - czyli trzytygodniowy wypoczynek na koszt państwa(pacjent dopłaca, ale smieszne pieniądze w stosunku do kosztów). Oprócz zabiegów pokrywane są również noclegi, wyżywienie, całodobowa opieki pielęgniarskiaitp. Cel szczytny, ma służyć zmianie klimatu, długofalowy skutek - rzadsze wizyty u lekarza. Jednak czy nie taniej byłoby rozbudować rehabilitację przy przychodniach, aby oszczędzić na fundowaniu pacjentom wczasów?
Moje poglądy na funkcjonowanie sanatorium zmieniły sie diametralnie kilka lat temu, kiedy notorycznie chorowałam na zapalenia płuc i oskrzeli i ubłagałam lekarza żeby wypisał mi wniosek do sanatorium. Jako studentka pojechałam latem (studenci i nauczyciele w pierwszej kolejności "dostają" sanatorium w okresie wakacji). Podśmiewałam się z haseł typu "turnus mija, a ja niczyja" i ogólne przekonania na temat rozpustnych kuracjuszy. Jednak to, co zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Wiekszość osób, które tam były to starzy wyjadacze z różnych grup wiekowych, którzy byli juz w sanatorium kilkanaście lub kilkadziesiąt razy i bynajmniej nie przyjechali się leczyć - duża część osób wcale nie chodziła na zabiegi, do południa spali, a po południu chodzili na imprezy. Życie pozamałżeńskie kwitło(widok pań rozmawiających czule z małżonkiem przez telefon a w drugiej rece ściskających za rękę nie - małżonka to nierzadki widok), i to bynajnmniej nie były związki platoniczne, a większość pań gotowa była się pozabijać o uwagę nielicznych samców - Maxi Kazów. Dla mnie był to generalnie czas wielkiej nudy, którą zabijałam socjologiczną obserwacją. Nie będę podawać szczegółów, w każdym razie po tym, co tam zobaczyłam jestem zdania, że instytucja sanatorium to szkodliwy przeżytek marnotrawiący pieniądze podatników i proponowałabym dziennikarzom litującym się na antenie nad losem biednych staruszek, które muszą czekać aż dwa lata na wyjazd do sanatorium przejażdżkę do takiego przybytku, na pewno powstałby ciekawy reportaż - tylko kto z kuracjuszy zgodziłby się pokazać twarz?
Komentarze